Błysk błyskawicy rozdarł Twe zaciśnięte powieki, huk gromu Cię zbudził. W twej głowie zalegała ciemność, pustka…
jakieś wspomnienia nadal się w niej kołatały – lecz należały one jakby do kogoś innego, stając się coraz bardziej mętne… Miałeś jednak przeczucie, że w odpowiedniej chwili powrócą. Ulica była wyludniona – i nie ma się co dziwić, w środku nocy, w taką pogodę…Tylko jeden strażnik stał kilka kroków od Ciebie, przypatrując się Ci z ciekawością.

– Gdzie…ja…jestem? – niełatwo było Ci utrzymać równowagę. Dobrze, że podparły cię silne ramiona strażnika.
– To stolica Kardorfu…Nowoprzybyły, prawda? – zapytał domyślnie. W kolejnym blasku błyskawicy można było dostrzec,
że to jednak nie jest zwykły strażnik – miał zbyt bogatą kolczugę, hełm z pióropuszem i długą pelerynę, której koniec ledwo muskał morką, zabłoconą ulicę.
– Jestem Kapitanem Straży. – Uprzedził Twe pytania. – Chodź, musisz ogrzać się przy kominku i co ważniejsze, Zarejestrować… – wymówił to słowo jakby nazwę jakiejś ceremonii i poprowadził Cię ulicą. Po chwili dotarliście do skrzyżowania, jedna ulica biegła ukośnie w górę, druga poziomo przed wami, trzecia na lewo w dół, czwartą, poziomą przyszliście. Na horyzoncie migotały jakieś światełka.
– To przyjęcie na Zamku…Król urządza je czasami – Kapitan zerknął tęsknie ku górnej uliczce, widać było, że warta nie była jego ulubionym sposobem spędzania nocy.
– Chodź, to tu… – wskazał na duże drzwi budynku usytuowanego dokładnie na rogu. Podeszliście, Kapitan zastukał mosiężną kołatką w kształcie głowy orła. Cisza. Zastukał jeszcze raz. Nadal nic.
– Otwórzcie wy cholerni pisarczykowie, mam tu nowego, który chce się Zarejestrować! – zagrzmiał nagle Kapitan tak, że podskoczyłeś. Drzwi, jak na magiczne hasło uchyliły się i wyjrzała zza nich drobna, chuda twarz.
– Wejdźcie, Panowie…Wejdźcie… – drzwi otworzyły się na całą swą szerokość, ukazując niewielki salonik, skromnie umeblowany.
– Nie dziś, Imitril – odparł Kapitan. – Mam wartę…Niestety. Dobrej nocy…i powodzenia w tym okrutnym świecie Kardorfu! – Rzucił na obchodne Kapitan, po chwili znikając w mroku nocy…